PIASKIEM PO OCZACH
Szanowni koledzy i koleżanki, wiem że po tym artykule zdobędę wielu wrogów, ale z czasem zrozumiecie o czym piszę. Prowadzę firmę już od 30 lat. Były lata dobre dla biznesu i były złe. Jak jest teraz? Dla mnie umiarkowanie. Cały czas „biję się z myślami” gdzie jest nasza przyszłość i w jakim kierunku zmierzamy. Zastanawiam się jakie konsekwencje mogą wywołać nowe zmiany. Z jednej strony zawsze byłem ich zwolennikiem, zarówno na polu własnej firmy, jak i na płaszczyźnie działań społecznych. Piękne ideały, wszechobecne slogany o poprawie bezpieczeństwa, na które my jako instruktorzy nauki jazdy będziemy mieli wpływ, są tylko naszym życzeniem i długo pozostaną w sferze marzeń.
Na bezpieczeństwo ma wpływ wiele czynników. W pierwszej kolejności to zachowania kulturowe w przestrzeganiu prawa, inne mają Słowianie, inne Germanie, a jeszcze inne Arabowie czy narody wschodu. Na drugim miejscu postawiłbym infrastrukturę drogową i organizację ruchu. Na trzecim miejscu prewencję i kontrolę nad egzekwowaniem prawa. Jest jeszcze szereg różnych elementów i gdzieś w tym łańcuszku przewinie się również sposób szkolenia.
Na kursach kandydaci otrzymują pewien wzorzec zachowań, przecież nikt nie uczy łamania przepisów, przekraczania prędkości, niestosowania się do zasad BRD, a jednak większość wypadków wśród młodych kierowców wynika z powyższego.
Program szkolenia wymusza na instruktorach realizowanie określonych zadań, ćwiczeń, kształtowania nawyków, odruchów i zachowań, które później będą pomocne na drodze. Wychowanie to proces długoletni, niestety my mamy do czynienia z ludźmi charakterologicznie ukształtowanymi i na to jak zachowają się w dalszej ,,karierze” kierowcy nie mamy wpływu.
Kontrola instruktorów, ośrodków? Jakże często temat poruszany jest w naszych rozmowach. Zarzucamy jej nieskuteczność, pobłażanie, niedbałość. Oczywiście wszystko można zmienić. Wystarczy wprowadzić nowe narzędzia, które będą bardziej skuteczne.
Samorząd w swoich założeniach chce mieć monopol na szkolenie instruktorów, na prowadzenie corocznych warsztatów i być może innych szkoleń, które zostaną wymyślone w trakcie, wszak prowadzenie działalności gospodarczej zmusza do bycia kreatywnym, to kłóci się z zasadą działalności wolnorynkowej. Nigdy nie wiadomo jacy ludzie będą nami kierować. Podpisanie ,,cyrografu” stwarza takie niebezpieczeństwo. Monopol zawsze rodzi patologię, proszę sobie wyobrazić (przesadzam) szkolenia instruktorskie po 800 zł.
Festiwal obietnic ciągle się rozwija. Ochrona socjalna, tańsze paliwo, samochody, ubezpieczenia to już było przerabiane. Efekty niestety okazały się marne. Jeśli nawet coś uda się osiągnąć, to te ,,zniżki” będą z naszych pieniędzy, które wcześniej wpłacimy.
Obowiązkowe opłaty przynależności do samorządu obciążą nie instruktorów, lecz przedsiębiorców, bo instruktor nie będzie miał z czego zapłacić.
Osobiście nie chcę składać kolejnej daniny, która de facto w mojej firmie nic nie zmieni. To ja, jako szef, jestem gwarantem rzetelnego prowadzenia tej działalności, to ja odpowiadam za dokumentację, poziom i jakość szkolenia, nie mogę pozwolić sobie na bylejakość bo opinia publiczna mnie zweryfikuje.
Na 23 000 instruktorów w Polsce, około 1 600 osób popiera inicjatywę, czyli w przybliżeniu 7%. Na forach facebook-owych jest kilkuset instruktorów, z czego aktywnie w dyskusjach uczestniczy 50, bo reszta albo nie ma zdania, albo boi się wyrazić swój pogląd lub po prostu tego nie śledzi.
W poczekalni legislacyjnej jest zgłoszonych wiele spraw, które czekają od lat na realizację, takie jak: szkolenie osób z prawem jazdy, możliwość doboru motocykla uwzględniając zdolności i budowę fizyczną kandydata, paranoidalne zapisy co do szkolenia na kat. AM, zwłaszcza w kontekście szkolenia na skuterze, a późniejszej jazdy na czterokołowcu lekkim. Litościwie, ostatnio dopuszczono osoby niepełnosprawne do zdawania egzaminów, właśnie na tego typu pojazdach. A co z osobami pełnosprawnymi? Nauka na skuterku a jazda na czterokołowcu?
Wyżej wspomniane postulaty były zgłaszane już w czasie, gdy emerytowani obecnie panowie dyrektorzy z departamentów ministerstwa transportu byli jeszcze na stanowiskach i jakoś wtedy nie wykazali dobrej woli w załatwieniu tych spraw.
Teraz będą naszym doradcami. Pan bankowiec podczas posiedzenia senackiej debaty obywatelskiej wygłosił taką mowę o dyscyplinowaniu instruktorów, że byłem przerażony, już widziałem siebie w kajdankach, chociaż nic złego nie zrobiłem.
Obecnie, prawie każda firma poszukuje instruktora, ja też. Ten stan rzeczy pogłębia się z roku na rok, starsi instruktorzy odchodzą, młodych jest jak na lekarstwo. Kursy instruktorskie świecą pustkami. Po wejściu nowych przepisów, wzrost kosztów utrzymania uprawnień zmiecie z rynku kolejne 30%. Proszę zapamiętać te procenty, bo kiedyś do nich wrócimy.
Już żaden działacz z zielonogórskiego nie zaprotestuje, czy też gdańszczanin nie spuści złej ustawy w klozecie, a ja nie napiszę tego co czytacie, bo wszyscy zostaną wezwani przed komisję dyscyplinarną za nieetyczne zachowanie.
Bardzo cenię sobie niezależność w latach 80 kiedy zaczynałem pracę. Miałem ,,opiekuna”, który próbował ,wciągnąć mnie do PZPR, bez sukcesu. Teraz ktoś chce zmusić mnie do płacenia składek, czy też obowiązkowej przynależności. Wolę sam o tym decydować. Proponuje się Krajowe Sądy Dyscyplinarne, Krajowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej, czy rzeczywiście instruktor to taka patologia? Czy obecny stan prawny w Polsce (prokuratura, sądy, policja, restrykcje administracyjne) nie są w stanie wymusić przestrzegania prawa? Czy potrzebna nam rzesza urzędników, która będzie nas tropić po FB i innych portalach jeśli będziemy niepokorni?
Obecnie brak uczestnictwa w warsztatach instruktorskich powoduje zawieszenie uprawnień, po wejściu SZIE nieopłacenie składek spowoduje skreślenie instruktora z ewidencji, powrót będzie mógł nastąpić po powtórnym odbyciu szkolenia i zdaniu egzaminów.
Ja w skrajnej sytuacji mam ten komfort, że nie muszę być instruktorem, mogę zostać tylko przedsiębiorcą.
Na ten moment widzę SZIiE jako przedsiębiorstwo, które na start potrzebuje obligatoryjnego comiesięcznego finansowego wsparcia, z bardzo dużym kredytem zaufania ze strony instruktorów.
Na 15% wierzę w jakże często używane słowa ,,Pro Publico Bono” jednakże za wszystkim w dalszej perspektywie kryje się biznes, który ma różne oblicza. Ja też w tym uczestniczę, naciskając na legalizację szkolenia osób z prawem jazdy, chcę przysporzyć sobie legalny dochód.
Portale sprzedam-kupię na początku w swe zasoby przyjmują wszystko bezpłatnie, po jakimś czasie biorą drobne sumy, a później już grubsze. Generalnie pojęcie inżynieria społeczna, inaczej SOCJOTECHNIKA, wszędzie ma się dobrze. Dla tych, co nie znają tego słowa, zacytuje wybrany fragment z Internetu:
„Podstawowe metody socjotechniki to np. perswazja, manipulacja, intensyfikacja lęku. Mimo, że wymienione różnią się od siebie w sposobie i skutku działania, łącza się w nacisku wywieranym na drugiego człowieka. Oparte są na emocjach , ale i na intelekcie (pokazywanie danych statystycznych, powoływanie się na autorytety i społeczny dowód słuszności).”
Zdaję sobie sprawę, że w projekt włożono mnóstwo pracy. Nie można tego potencjału, jak i zaangażowania kolegów, których bardzo cenię, zmarnować. Pracujmy nad doskonaleniem naszego warsztatu, ale nie pod przymusem przynależności, lecz z dobrej woli, chętnie się w te działania, ja i wielu moich kolegów włączy. Skoro oczekiwania szkoleniowców ze strony stowarzyszeń i federacji są dalekie od oczekiwań może warto stworzyć inną organizację ,,non profit”, która być może skuteczniej zaimplementuje zmiany o które od lat zabiega środowisko instruktorskie oraz zmodyfikuje obecne zapotrzebowania i swą pracą udowodni, że warto się do niej zapisać i dobrowolnie płacić składki.
Jeśli kogoś tym artykułem dotknąłem lub obraziłem to przepraszam. Piszę to co czuję i jakie są moje obawy.
Pozdrawiam wszystkich. To jest zdanie jednego z 23 000 instruktorów. Nie hejtujcie mnie, tylko weźcie pod rozwagę, zanim zdecydujemy o naszej przyszłości. Wszystkiego najlepszego z okazji DNIA INSTRUKTORA.
Bogusław Sarna